27 października 2015 w senacie USA poparta została większością głosów propozycja ustawy Cybersecurity Information Sharing Act (CISA). W okół niej jeszcze przed głosowaniem było wiele szumu, jak i protestów.
A dlaczego?
CISA, cytując za szkicem tejże ustawy ma na celu “improve cybersecurity in the United States through enhanced sharing of information about cybersecurity threats, and for other purposes”, czyli tłumacząc — poprawić poziom cyberbezpieczeństwa na terenie USA poprzez ulepszony przepływ informacji o zagrożeniach, oraz w innych celach. No właśnie, jakich innych? Ten niejednoznaczny dopisek, jak i całokształt ustawy pozwala na praktycznie nieograniczone i niekontrolowane przez nikogo pozyskiwanie danych o klientach amerykańskich firm przez wszelkie służby które akurat będą miały na to ochotę. Nie ma możliwości nie zgodzenia się na “pomaganie” rządowi, a wymijanie się z tego obowiązku raczej nie będzie nikomu na rękę. Dodajmy do tego to, że znaczna część internetu o jakiejkolwiek większej wartości jest hostowana z terenu USA, czy w rękach firm operujących z jej terenu. Praktycznie każdy użytkownik Gmaila może już teraz być pewnym, że jakieś XSCORE zrobi mu szybki test na bycie terrorystą, a od tego już niewiele trzeba, by prewencyjnie zainteresować się wszystkimi usługami jakie mamy powiązane z mailem… albo nie wydać nam wizy za kilka lat.
Paranoja? Nie, niestety to realia. Realia świata w którym podstawowe prawo do prywatności, nie dość, że ignorowane przez ludzi którzy oddają ją jako opłatę za darmowe usługi, to jeszcze nie jest respektowane przez państwa w których konstytucja obiecuje coś zupełnie innego. Świata, gdzie w imię bezpieczeństwa dąży się do wizji przedstawionej w Equilibrium czy 1984 Orwella.
A teraz pomyśl drogi czytelniku, czy użycie TORa, Protonmaila, PGP i odrobiny myślenia jest tak niewygodne, czy może warto poświęcić trochę z tej wygody dla zachowania jednego z fundamentalnych praw człowieka? Droga wolna, nikt nikomu nie zabroni wstawiać na Facebooka co 5 minut informacji co i gdzie robi… mamy wolną wolę, póki co :)